Psychoonkologia w chorobie nowotworowej, czyli pomoc psychologiczna dla Pacjentów i ich bliskich

Psychoonkologia w chorobie nowotworowej, czyli pomoc psychologiczna dla Pacjentów i ich bliskich

Psychoonkologia w chorobie nowotworowej, czyli pomoc psychologiczna dla Pacjentów i ich bliskich

PubliczneCentraOnkologii: Częściej po pomoc psychoonkologiczną  udają się chorzy czy ich bliscy?
Monika Popowicz: Czasami się zdarza nawet tak, że po pomoc przychodzą tylko osoby bliskie. Jeśli Pacjent nie jest gotowy, a te osoby bliskie sobie nie radzą, to jak najbardziej one wtedy korzystają z pomocy. Oczywiście optymalnie jest, jeśli obydwie strony – i ten kto choruje i ten kto wspiera mogą uczestniczyć, czyli przyjść razem.

PubliczneCentraOnkologii: Gdzie Pacjenci i ich bliscy mogą szukać pomocy psychoonkologicznej?
Monika Popowicz: Większość centrów onkologii ma psychoonkologów. Warszawskie Centrum Onkologii ma cały Zakład Psychoonkologii. Jednak zaczyna być barierą liczba oczekujących i czas oczekiwania. W związku z tym warto szukać psychoonkologów także poza systemem lecznictwa i tutaj są ludzie, którzy są wyspecjalizowani, pracują w organizacjach takich jak nasza. Dobrze jest też sprawdzać czy Ci ludzie mają kompetencje, czy mają certyfikat psychoonkologa. Od 2012 r. Polskie Towarzystwo Psychoonkologiczne nadaje te certyfikaty. Można też sprawdzać na stronie Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego, gdzie Ci psychoonkolodzy są. Jest w toku taka inicjatywa we współpracy z Polskim Towarzystwem Psychoonkologicznym, aby taka pomoc była jak najbardziej dostępna. Będzie można korzystać z porad także online i jest w fazie testów platforma PsycheOn, gdzie będzie można zalogować się, zadać pytanie do specjalisty i Pacjent dostanie odpowiedź mailowo bądź też umówić się na czat lub umówić się na wideo rozmowę za pośrednictwem tej platformy. Często Pacjenci nie mogą przyjechać ze względu na złe samopoczucie albo ze względu na to, że ten psychoonkolog jest w jakimś odległym miejscu albo z uwagi na kombinację tych dwóch czynników, więc to jest taka możliwość właśnie dla tych Pacjentów, którzy nie mogą z jakiegoś powodu skorzystać z pomocy psychoonkologicznej bezpośrednio. Oczywiście to też może być ułatwieniem dla tych, którzy potrzebują przejść kolejne kroki. Dla niektórych może być łatwiej porozmawiać najpierw mailowo, później za pośrednictwem komunikatora, a potem się spotkać osobiście. Nam się zdarza w Fundacji pracować z Pacjentami przez Skype. Z tymi, którzy już są w terapii, ale okresowo nie mogą dojechać. To też jest bardzo owocna praca, więc to też tak może wyglądać. Trzeba sięgać do organizacji pacjenckich i sprawdzać czy tam są ludzie, którzy są przygotowani do pracy. Czasami oni jeszcze nie mają certyfikatów psychoonkologicznych, bo to jest w tej chwili dość skomplikowana procedura, ale są w trakcie – już mają przygotowanie w postaci wykształcenia, studiów podyplomowych z psychoonkologii, mają doświadczenie w pracy z Pacjentem, więc warto też szukać takiej pomocy.

PubliczneCentraOnkologii: Czy taka pomoc psychoonkologiczna jest od ręki czy jest jakiś czas oczekiwania?
Monika Popowicz: Trudno na to odpowiedzieć. Mogę mówić tutaj z perspektywy naszej organizacji, gdzie bywa tak, że trzeba czekać, ale właściwie jeszcze się nie zdarzyło, żeby trzeba było czekać dłużej niż tydzień, dwa. A zdarza się, że można się umówić praktycznie z dnia na dzień. To się zmienia cały czas, ponieważ Pacjenci, jeśli są w trakcie leczenia, to też to leczenie wprowadza pewne ograniczenie. Ktoś nie może przyjechać, więc siłą rzeczy mamy wolny termin, kiedy możemy umówić następną osobę. Staramy się odpowiadać na bieżąco na te potrzeby. Czasami w czasie wakacji też jest taki czas, gdzie dużo osób wyjeżdża i też jest więcej możliwości i wtedy jest łatwiej.

PubliczneCentraOnkologii: Z jakimi problemami Pacjenci onkologiczni najczęściej trafiają po pomoc do psychoonkologa?
Monika Popowicz: Pacjenci, którzy trafiają do psychoonkologa są to Pacjenci, którzy chcą sobie poradzić z chorobą onkologiczną. To, że przychodza to jest wyraz radzenia sobie, ponieważ sięgają po wszystkie możliwe zasoby. To tak jakbyśmy powiedzieli sobie, że Pacjent idzie do lekarza, bo sobie nie radzi. Radzi sobie, bo szuka zasobów, które są możliwe do wykorzystania w tej konkretnej sytuacji. Psychoonkolog to też są pewne zasoby, które są do wykorzystania w tej sytuacji, po to, żeby Pacjent mógł poradzić sobie lepiej z sytuacją w której się znalazł, czyli z chorobą. I tak jak mówiłam na wstępie, to zależy w jakim momencie Pacjent przychodzi i jaką ma świadomość t w tym momencie. Natomiast ta pierwsza grupa problemów, to są problemy związane z poradzeniem sobie z sytuacją choroby.

Druga grupa problemów, to jest poradzenie sobie z tym co się wiąże z obciążeniem leczenia. Wiadomo, że jest ono mocno obciążające, pociąga za sobą wiele skutków ubocznych i tutaj też można z psychoonkologii korzystać po prostu, aby lepiej znosić to leczenie. Są badania zrobione nawet w Polsce. Przebadano w Śląskim Centrum Onkologii oddziaływania w oparciu o Terapię Simontonowską, w oparciu o którą my też pracujemy w fundacji. W badaniu uczestniczyła grupa Pacjentek po mastektomii w trakcie chemioterapii. Badanie z grupą kontrolną, a więc mniej więcej połowa tej grupy uczestniczyła w psychoterapii w trybie spotkań raz w tygodniu przez osiem kolejnych tygodni, spotkania dwugodzinne tak jak się to robi w Stanach, a druga grupa kontrolna nie korzystała z terapii w ogóle. Porównano później po tych ośmiu tygodniach wyniki i okazało się, że w tej grupie, która uczestniczyła w Terapii Simontowskiej Panie miały więcej akceptacji dla siebie i swojego ciała. I to też jest grupa problemów – utrata jakiejś części ciała bądź narządu, to jest jakiś rodzaj straty na poziomie ciała. Więc tutaj Panie miały więcej akceptacji dla tego co się zadziało i dla swojego ciała w takiej formie jakiej ono jest po tym zabiegu, ale także miały mniej objawów towarzyszących chorobie i leczeniu, mniej skutków ubocznych. No i oczywiście miały wyższą jakość życia. I to jest bardzo istotne, więc my możemy korzystać z narzędzi psychologicznych. W psychoonkologii używa się różnych narzędzi, ale jeśli mowa tutaj o Terapii Simontonowskiej, to możemy chociażby poprzez pracę na poziomie naszych przekonań, na poziomie naszej wyobraźni wpływać na samopoczucie fizyczne, także to samopoczucie związane ze skutkami ubocznymi leczenia. Widziałam wielu Pacjentów, którzy pod wpływem tej terapii zaczynali lepiej i lżej znosić leczenie, które jest obciążające fizycznie.

Kolejna grupa problemów to zdrowienie i jest to szerszy proces niż leczenie. I o ile leczenie się kończy w danym momencie, to zdrowienie jest kolejną grupą „problemów”. Tzn. problemy zaczynają się od lęku, kiedy leczenie się kończy i jest lęk związany z nawrotem choroby. Czasami on się pojawia w trakcie leczenia, ale na ogół większość Pacjentów, wtedy kiedy przejdzie leczenie zaczyna odczuwać ten lęk. Praca nad tym lękiem wspiera proces zdrowienia. I tu możemy powiedzieć, że docieramy do kolejnej warstwy, bo jeżeli Pacjent poradzi sobie z chorobą, poradzi sobie z lękiem przed nawrotem, to wtedy na ogół ta praca jest głębsza. Zaczynamy wówczas dotykać różnych problemów życiowych tego Pacjenta związanych z Jego stosunkiem do siebie samego, najczęściej z brakiem miłości do siebie samego. Zaczynamy dotykać problemów w różnych relacjach,  w rodzinie, wcześniejszych i obecnych relacjach, w relacjach dotyczących rodziny pochodzenia lub relacjach z ludźmi ze szerszego otoczenia. To jest kolejny obszar do pracy, żeby ten proces zdrowienia mógł się zadziać. Potrzebne jest, aby zmienił się stosunek Pacjenta do siebie samego właśnie w kierunku pokochania siebie, akceptacji siebie takim jaki ten człowiek jest ze wszystkimi różnymi wadami, niedoskonałościami, bo każdy z nas je ma. Jeśli nie mamy tego w polu widzenia, bo próbujemy się od tego odciąć na różne sposoby, to nie możemy się z tym zmierzyć. A choroba trochę prowokuje taką sytuację, żeby stanąć twarzą w twarz z tym co jest i nauczyć się akceptować siebie pomimo, że mamy te różne ułomności, ograniczenia. Mamy też możliwości, mamy też zasoby, więc chodzi też o to, żeby wydobyć te zasoby i to być może jest bardziej przydatne nawet na tym etapie leczenia, aby te zasoby wydobyć. Każdy z nas ma pewne możliwości i ma pewne ograniczenia. Jak już więc wchodzimy w głąb, to chodzi o to, aby zaakceptować te ograniczenia, które mamy i wydobyć wszelkie te zasoby i możliwości, które posiadamy, które mogą być naprawdę ogromne i z których nie zdajemy sobie często sprawy. To też jest obszar tej pracy już na głębszym poziomie właśnie w kontekście zdrowienia i wówczas możemy dojść do takiego obszaru, który jest na pograniczu duchowości. Ponieważ prędzej czy później docieramy do istotnych wartości i do tego co jest tak naprawdę celem życia Pacjenta i do tego, że on nie żyłam/żyłem do tej pory w zgodzie ze sobą, bo często właśnie taka konstatacja się pojawia. To jak pacjent może teraz zmienić swoje życie, żeby żyć w zgodzie z tym co jest naprawdę dla niego ważne, żeby realizować siebie. I to jest już bardziej  obszar pracy rozwojowej, coachingowej, kiedy już Pacjent sobie poradzi, rodzina sobie poradzi z tym trudnym doświadczeniem choroby wydobywając też te zasoby, które są. Wówczas możemy wejść w głąb, objąć akceptacją te obszary trudne i kiedy to się zadzieje, to już jest punkt wyjścia, żeby wystartować wyżej. Tutaj zaczyna się rozwój.

PubliczneCentraOnkologii: Czy w psychoonkologii istnieją jakieś strategie radzenia sobie z chorobą?
Monika Popowicz: W psychoonkologii są przebadane strategie radzenia sobie z chorobą. Mówi się o 4 podstawowych strategiach,  z których dwie nie są konstruktywne, mogą być destrukcyjne. To jest strategia wycofania i strategia lękowego zaabsorbowania. I są dwie strategie, które są konstruktywne i myślę, że o tym warto powiedzieć więcej – strategia ducha walki i strategia pozytywnego przewartościowania. Z naszych 10-letnich doświadczeń pracy z Pacjentami w fundacji mogłabym powiedzieć tak, że na tym etapie, kiedy Pacjent jest w okresie leczenia  onkologicznego strategia ducha walki może być bardzo przydatna. To jest czas mobilizacji wszystkich sił, które są do dyspozycji i tych zewnętrznych w postaci medycyny, ale też tych wewnętrznych. Terapia Simontonowska jest pomocna w mobilizacji tych sił. Każdy z nas ma układ odpornościowy, emocje wpływają na jego pracę. Z kolei nasz sposób interpretacji rzeczywistości, nasze przekonania, to jakie znaczenie nadajemy temu co nas spotyka, wpływa na to jak przeżywamy tą rzeczywistość. Poprzez zmianę swojego widzenia, znaczeń, które nadajemy różnym zdarzeniom, w tym chorobie i leczeniu, możemy wpływać na swoje emocje. Możemy intensyfikować pożądane emocje angażując się w czynności, które przynoszą nam radość, poczucie spełnienia i poczucie, ze nasze zycie ma głęboki sens. Dbając o swoje emocje możemy wpływać na skuteczniejsze działanie układu odpornościowego. To jest sięgnięcie do naprawdę głębokich zasobów. Natomiast rzeczywiście mobilizacja w tym momencie naprawdę jest potrzebna, więc strategia ducha walki może być przydatna w tym okresie. Ale ważne jest też, żeby trochę to zbalansować, żeby tej mobilizacji towarzyszyło dbanie o siebie i troska o swoje potrzeby. Jeżeli tylko walczymy i jesteśmy w mobilizacji, a nie dokarmiamy siebie, to nasze zasoby energetyczne mogą się szybko wyczerpać. No i wówczas krańcowo możemy zakończyć ten okres leczenia w stanie wypalenia, więc tutaj warto naprawdę uzupełniać to takim mądrym dbaniem o siebie, o swoje potrzeby, odnajdywaniem tych potrzeb, nauką zaspokajania ich. Natomiast w momencie, kiedy Pacjent kończy leczenie kolejnym krokiem w przystosowaniu do choroby może być strategia pozytywnego przewartościowania. Kiedy już przestajemy być w tej mobilizacji zaczynamy dostrzegać, że ta choroba ma być może jakiś głębszy sens. To jest  przekaz, który jest obecny w Terapii Simontonowskiej. Carl Simonton, który był lekarzem onkologiem, radioterapeutą i całe życie poświęcił pracy psychoterapeutycznej ze swoimi Pacjentami zawsze powtarzał, że choroba jest sygnałem z ciała, że w życiu zabrakło równowagi. I w związku z tym naszym zadaniem jest tę równowagę przywrócić, przyjrzeć się swojemu życiu. To nie znaczy, że coś robię źle i że trzeba się obwiniać, że zachorowałem, bo źle żyłem –  to w ogóle nie jest ten kierunek. To jest kolejna negatywna, zagrażająca interpretacja rzeczywistości i swoich wcześniejszych doświadczeń. My zawsze robimy najlepiej jak potrafimy w danym momencie czasu z tą świadomością, którą mamy. Jeśli ta świadomość się rozwija i możemy spojrzeć na swoje życie z pewnej perspektywy obecnej wiedzy, wówczas możemy wziąć po prostu odpowiedzialność. To nie jest to samo, co wpaść w poczucie winy. Jeżeli możemy wziąć w swoje ręce odpowiedzialność, to możemy stopniowo dokonać pewnych zmian. I to jest istotne przesłanie choroby. ‚Najważniejszą lekcją jest nauczyć się kochać siebie i akceptować siebie takimi jakimi jesteśmy. Kiedy możemy już przestać walczyć o życie, możemy zbliżyć się do siebie samych, uczymy się siebie, tego jacy jesteśmy i jakie są nasze potrzeby, pragnienia, wartości. Uczymy się też żyć w równowadze. Bardzo często Pacjenci onkologiczni to są osoby, które dbają o wszystkich wokół, tylko nie o siebie. Jak można mieć równowagę życiową, jeśli jest się na końcu kolejki? Więc jeżeli mówimy o tym, że waznym zadaniem jest nauczyć się kochać siebie, to kochając siebie już możemy poświęcić sobie czas i uwagę, bez poczucia winy. Możemy zaspokajać swoje potrzeby, a nie tylko biec na pomoc innym czy zaspakajać potrzeby i oczekiwania innych. I wtedy życie zyskuje inną jakość. Jeżeli podnosi się jakość życia, to bardziej nam się chce żyć.

PubliczneCentraOnkologii: A co najbardziej przeszkadza w terapii?
Monika Popowicz: Zwykle są rzeczy, które przeszkadzają w terapii. To są różne rzeczy – podejście Pacjenta, rodziny i bliskich Pacjenta. Ja bym to podsumowała takim wspólnym określeniem, to są różnego rodzaju stare wzorce w których Pacjent funkcjonuje i rodzina też. Te stare wzorce to są wzorce mentalne, czyli to w jaki sposób my nawykowo interpretujemy rzeczywistość. Wzorce emocjonalne są to pewnego rodzaju emocje, które przeżywamy częściej i to oczywiście ma swoje odzwierciedlenie także w szlakach neuronalnych w naszym mózgu. Im częściej przeżywamy określone emocje, tym mocniejsze są te szlaki i większa tendencja do tego, aby przeżywać właśnie ten rodzaj emocji. I np. jeśli chodzi o Pacjentów onkologicznych to jest na ogół taki wzorzec emocjonalny składający się z lęku, poczucia winy, krzywdy, złości i gniewu. Często jeszcze w tym zestawie bolesnych emocji pojawia się bezradność i bezsilność. Oczywiście wzorce mentalne, emocjonalne i wzorce zachowań są tez obecne w rodzinie, mają odbicie w relacjach. Więc oczywiście terapia służy temu, żeby przekroczyć te wzorce, żeby wypracować nowe wzorce emocjonalne i to jest możliwe. To jest analogiczny proces, jak wtedy, gdy się uczymy pewnych umiejętności, np. nowego języka. Właściwie żyjemy w tej chwili w takich czasach, kiedy ciągle uczymy się czegoś nowego, bo zmiana jest wszechobecna. I można powiedzieć, że te wzorce na poziomie wewnętrznym – mentalne i emocjonalne, one są jak rodzaj pewnego programu. Tak jak mamy system operacyjny i oprogramowanie w komputerze.  Komputer będzie przetwarzał dane w zależności od tego jakie są możliwości tego oprogramowania. Z nami jest podobnie – nasze zdrowe mózgi niestety nie gwarantują nam zdrowego myślenia i zdrowych emocji. Najzdrowsze emocje, to są te emocje, które na ogół lubimy przeżywać, czyli radość, zadowolenie, poczucie spełnienia, szczęście. Tego pragniemy i do tego też w gruncie rzeczy są przystosowane nasze ciała. I oczywiście nie da się zmienić samych emocji, natomiast możemy pracować nad tym, żeby zmienić pewne wzorce. Jeżeli one nie służą bliskości w rodzinie, ale jednocześnie poczuciu autonomii poszczególnych członków rodziny, wówczas te wzorce są niezdrowe. Możemy nad nimi pracować także w rodzinie, żeby dokonać pewnej zmiany i żeby wypracować nowe, zdrowsze wzorce relacji.

Oczywiście jest też poziom duchowy, ale to trochę wykracza poza klasyczną psychoonkologię. Natomiast warto mieć na względzie, że możemy mieć takie przekonania duchowe, które będą dla nas mocnym fundamentem i będą nas wspierać w tym trudnym momencie choroby. I wtedy zupełnie inna odpowiedź pojawi się na pytanie – „Dlaczego ja?”, aniżeli wówczas, kiedy będziemy mieć tego rodzaju przekonania duchowe, które nas osłabiają i odbierają nam poczucie, siły, mocy i sprawczości. Wciągają nas w jakieś poczucie beznadziei i krzywdy. Nie ma nic gorszego niż wzorzec, który często się pojawia i może stać też na przeszkodzie terapii – wzorzec bycia ofiarą. „To ja jestem pokrzywdzona/ny, to coś co jest złe przychodzi z zewnątrz, a ja nie mam w ogóle żadnego wpływu na to” – to tak nie jest. I terapia też zmierza do tego, żeby człowiek mógł odzyskać swoje poczucie odpowiedzialności i mocy. A jeśli mamy poczucie odpowiedzialności za swoje życie, to też możemy dokonać wielu zmian w tych obszarach na które mamy wpływ. Wówczas jakość naszego życia się zmienia.

To co stoi na przeszkodzie to też lęk przed zmianą. On jest obecny w momencie, kiedy wyłania się jakaś nowa jakość w naszym życiu, równocześnie pojawia się też lęk przed zmianą, bo trzeba też zostawić za sobą te stare rzeczy i to zawsze wiąże się z lękiem. To jest przeszkoda, ale jednocześnie warto sobie zdawać sprawę z tego, że to jest bardzo ludzkie. To jest częścią kondycji ludzkiej, tak jesteśmy skonstruowani. Natomiast lęk jest rzeczywisty w bardzo niewielu sytuacjach. Nawet jeśli my się boimy o swoje życie w związku z diagnozą, to bardzo często ten lęk jest na wyrost. Bardzo lubię taki cytat z Marka Twaina – „Przeżyłem w swoim życiu mnóstwo strasznych rzeczy, na szczęście większość z nich nigdy się nie wydarzyła.” I to jest coś z czym często mamy do czynienia, kiedy przeżywamy lęk, antycypując swoją przyszłość. Myślimy, że wydarzy się mnóstwo strasznych rzeczy w związku z tą zmianą czy też chociażby w związku z samą diagnozą, z tą sytuacją życiową, która nas spotyka, która jest nowa. Ale one nie muszą się wydarzyć. My się boimy już wtedy, zanim one się wydarzą. A nie wiadomo czy się wydarzą. Najlepszym antidotum na lęk jest wiara – w to, że mozemy sobie poradzić i cokolwiek się wydarzy, to ma głębszy sens. Nawet jeśli go jeszcze nie znamy.

PubliczneCentraOnkologii: Czy w ostatnich latach zauważyła Pani, że Pacjenci coraz bardziej są przekonani do tego typu pomocy?
Monika Popowicz: Faktycznie, coraz częściej się zdarza, że po pomoc przychodzą ludzie tuż po diagnozie.  Mam wrażenie, że rzeczywiście świadomość potrzeby pomocy psychoonkologicznej wśród pacjentów jest większa. Wiedza o tym, że psychika ma istotne znaczenie w powrocie do zdrowia jest coraz bardziej powszechna. Coraz częściej mają tę świadomość również lekarze czy pielęgniarki. Łatwiej choremu się przekonać i sięgnąć po pomoc, gdy otoczenie to wspiera. I tutaj ogromny ukłon w stronę koleżanki po fachu – dr Marioli Kosowicz z COI Warszawa, która doprowadziła do tego, że tam powstał Zakład Psychoonkologii, pełnoprawny zakład w tej strukturze lecznictwa i coraz częściej ludzie wiedzą o tym, że można się tam zgłosić – chorzy czy rodzina. Natomiast liczba psychoonkologów w stosunku do liczby lekarzy jest znikoma, no i jeśli coraz więcej Pacjentów ma świadomość, że może skorzystać z pomocy, to może się okazać niewystarczająca. Stąd bardzo cenne są działania Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego – już mamy zarejestrowany zawód psychoonkologa, studia podyplomowe z psychoonkologii, certyfikację, są opracowywane standardy pomocy. Są to działania zmierzające do tego żeby taka pomoc była wysokiej jakości i by była dostępna dla pacjentów. Także poza strukturą lecznictwa.

WARTO RÓWNIEŻ PRZECZYTAĆ